Cze­kam na pokłon losu… i wyjście naprze­ciw miłości….

Czekam

Wie­czo­ry jesieni
z muzą światła powiązane,
jak miłość i pragnienie.
To przy­jaźni powiew
niejed­noznaczność mowy.
Je­go ko­roną cier­pli­wość ,
mądrość i pokora.
Cze­kanie to piękne uczu­cie,
jak i przek­leństwo czasu
w podłej zmianie.
Prag­nienie czekania
to pokuta
lub ko­nie­czność umysłu.
Jed­no z dru­gim związane
niczym po­win­ność życiowa,
jak oczekiwanie na list śmierci
Cze­kam więc na pokłon losu,
wyjście naprze­ciw miłości.
Na­wet gdy pragnę,
nie mam
os­trości widze­nia ,
czy mo­je namiętności
to siła czy też słabości,
a może przeznaczenie do cierpienia
za niepopełnione grzechy,
za samotność na zielonej granicy….

 


Jeśli Ty nie widzisz
tych wszys­tkich ko­lorów,
Jeśli pat­rzysz zamglonym wzrokiem,
to się od ścian duszy odwracasz,
to każdy szept zamykasz mrokiem.

Patrząc na Ciebie
widzę zachodzące słońce,
uda kolorami układają się do snu
zmysły Twą woalką i czasu wyzwaniem.

Kiedy zbudzisz się – na­dal tu będę,
by barwami uczuć opowiedzieć Ci mój sen,
aby zapisać w karnecie serca
słowa dwa
Kocham Cię…

Z.las Hadas